Dawno nic nie pisalem ale umieszczenie czegos na internecie = podroz promem na drugi brzeg do Circular Quay (glowna przystan promowa w Sydney), zaraz kolo the Opera House. Faktem jest ze sama podroz zajmuje doslownie 5 minut ale oczywiscie i do promu trzeba dojsc i na prom poczekac (w obydwie manki). Tak ze z 5 minutowej przeprawy promowej robi sie godzina. Plus zainstalowanie w Starbucks przy Circural Quay (najblizsze miejsce z Wi-Fi internetem), plus 'zaladunek' zdjec i robi sie z tego bite 2 godziny.
A plaze czekaja......
Dlatego ten post bedzie krotki; dzis jest nasz ostatni dzien w Sydney wiec chcemy sie nacieszyc jak najdluzej tym pieknym miastem. Dzieki uprzejmosci naszych nowych znajomych poznalismy Sydney (a przynajmniej jego polnocna czesc) w stopniu w jakim nigdy sie tego nie spodziewalismy. Po 2 tygodniach jezdzenia po Sydney wzdluz i wszez, moge powiedziec napewno: to naprawde przepiekne, tetniace zyciem miasto dziesiatek plaz, cieplej wody, pieknej pogody, zatok i zatoczek, jachtow i jednych z najpiekniejszych widokow swiata (Sydney Harbour Bridge, Opera House). Trudno nawet tutaj mowic o jego minusach (robactwo czy natlok zoltych a la Vancouver) bo gdy rano budzi Cie krzyk papug, gdy wychodzi sie o 8 rano na zalana sloncem ulice kuszaca egzotycznymi zapachami w klapkach, szortach i t-shirt aby zrobic zakupy w pogbliskim corner store mijajac po drodze widok na Sydney Harbour, Opera House a w tle majac caly czas Sydney Harbour Bridge to coz moze pobic takie klimaty? No co?
Szkoda bedzie stad wyjezdzac, ale Brisbane czeka.........
Do nastepnego razu!

Wednesday, January 9, 2008
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment