Leje.
Z malymi przerwami ale jak juz leje to jak z cebra. I tak od samego rana. I konca tego wszystkiego nie widac....
Dziwne to bo wczoraj wieczorem pogoda byla przepiekna. Juz o zmroku plywalem sobie w basenie (tym ze zdjec na Picasa), swiecily gwiazdy, bylo cieplo a w oddali przepieknie bylo widac swiatla Papeete. I nic nie wskazywalo na tak dramatyczna zmiane pogody. A jednak.
Z patio obserwuje ze smutkiem desperatow ktorzy mimo wszystko probuja np uskuteczniac snorkling w strugach ulewnego deszczu w rozpaczliwej probie wykorzystania kazdej chwili i niebotycznych pieniedzy ktore zaplaclii za pobyt w raju.
A w raju leje....
Przynajmniej jestesmy juz opaleni (a ja: ‘zjarany’) po 2 dniach ladnej pogody tak ze plan minimum juz wykonany. Przydaloby sie jednak porobic pare wiecej zdjec bo przyroda jest przefantastyczna.
A tutaj leje.....
Ale sercem jestem z ludzmi ktorzy przyjechali dzisiaj, w strugach ulewnego deszczu i teraz snuja sie sennie, pod olbrzymimi parasolami od domku do lobby i spowrotem. A mialo byc tak pieknie.
A tutaj wciaz leje...
Wykorzystalismy ten czas na zrobienie zakupow. Zeby gdzies dojechac trzeba wynajac samochod (wzdluz jedynej drogi oplatajacej wyspe nie ma nawet chodnikow). No to wynajelismy. $160 za dzien. Nie, nie wypozyczylem Ferrari Testarossa tylko Fiata Pande. Najtanszy jaki byl. Troche wiekszy od Smart-a no ale najwazniesze ze jedzie a ostatnie pieniadze linii lotniczej przepuscilismy wczoraj na lody w Najdrozszej Restauracji Swiata (3 galki zwyklych lodow a la Safeway Brand - $17).
Czas nastal aby zaopatrzyc sie we wlasne produkty, szczegolnie w plynie (hotelowe piwo - $8 za mala puszke). Czyste szalenstwo. Zauwazylem jednak ze pobliskie przybytki (bar i restauracja) swieca najczesciej pustkami. Nic dziwnego – wszystkich przeploszyli juz dawno cenami z kosmosu. I pewnie wiekszosc gosci predzej czy pozniej idzie po rozum do glowy a nastepnie po samochod i jedzie sobie do pobliskiego Safeway (nazywa sie to-to “Champion”).
A swoja droga troche to dziwnie wyglada – np w restaracji: uginajace sie od jedzenia stoly, snujace sie sennie egzotyczne panie ciasno oplecione w kwieciste przescieradla i.....zero gosci. No w kazdym razie mnie juz tam nie zobacza.
Po zakupach mielismy objechac wyspe dookola (ledwie 64 km) ale zaczelo tak wiac i padac ze zawrocilismy.
Czekamy wiec na lepsza pogode ogladajac telewizje, przywiezione ze soba dyski i grajac w karty.
Moze jutro?
Ps. Z optymistyczniejszych rzeczy: doszla ostatnia walizka. Mamy komplet.

Monday, December 3, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
3 comments:
MTV, super zdjecia i komentarze. Najbardziej podobaly sie nam domki na wodzie, bajera. Alez zielono, juz zapomnialam jaki kolor ma trawa i drzewa :) Wypoczywajcie i bawcie sie dobrze. U nas bialo i zimno, takze nie przejmujcie sie deszczem. Duza buzka!
PIEKNE ZDJECIA, CIEKAWE KOMENTARZE, ALE MIMO TEGO DESZCZU I DROZYZNY ZAZDROSCIMY WAM. BAWCIE SIE DOBRZE. EWA i WITEK!
Dziekuje za mile komentarze. Fajnie jest wiedziec ze ktos oglada i czyta te moje wypociny!
Jak na razie wszystko gra na 102. Nawet pogoda sie poprawila choc serduszko mi struchlalo, nogi ugiely a skrzydelka oklaply gdy zobaczylem co dzialo sie przez caly poniedzialek.
No ale na szczescie dzis juz wtorek ; - )
Post a Comment