Przetarlo sie.
Widzac slonce na niebie wczesnie rano intensywnie zaczelismy dzien. A ze wstajemy o 6:00 do poludnia zdarzylismy uskutecznic plaze, snorkling no i obowiazkowe karmienie rybek z pomostu wiodacego do domkow na wodzie. Nie wiem czy nasze wczesne wstawanie spowodowane jest zmiana czasu czy faktem ze robi sie tutaj ciemno juz o 19:00; tak ze chodzimy spac o 21:00. No to i wstajemy z kurami.
A raczej z kogutami. Mieszkajacy nieopodal tubylcy (ich domostwa widac na jednym ze zdjec, na wzniesieniu gorujacym nad naszym resort) choduja masowo drob ktory circa 4:00 rano zaczyna drzec dzioba przeokropnie. Czasem leze tak sobie w lozku, dookola jeszcze ciemnica i slucham tego ciaglego piania. Jeden kogut wydziera sie przez drugiego. Wyglada mi to na jakies zawody; ktory czesciej i ktory glosniej. Pogratulowac pluc kogucikom ale o 4:00 rano niektorzy chca spac....
Wczoraj, korzystajac z wypozyczonego samochodu zrobilem 2 rundki sklep-resort po czym dotarlismy do dziury zwanej Maharepa, niby najwiekszej miesciny na Moorea. Pare ‘pamiatkowych’ sklepow dla turystow (ceny z kosmosu) z obowiazkowymi czarnymi perlami , troche bankow i kilka restauracj. Plus jakies lokalne przybytki. W sumie nic nadzwyczajnego ale fajnie bylo zobaczyc cos innego.
W jedynym z prawdziwego zdarzenia spozywczym na wyspie (dla zorientowanych: a la Superstore Warehouse – tyle ze mniejszy, dla mniej zorientowanych: Biedronka) zrobilismy zakupy spozywcze. Ciekawostka jest to ze stojaca przede mna kobitka w sarongu kupowala plastikowa choinke. To przypomnialo mi ze Swieta za pasem...
Cenowo uwazam ze straszna drozyzna. Wciaz oczywiscie 4 razy taniej niz w resort ale wciaz drogo: 6 lokalnych piwek - $12 (6 Heineken-ow: circa $27)!. Chleb - $3. Serek sniadaniowy - $5, itd, itp. Czyli stanowczo drozej niz w Kanadzie. Zakladajac ze pensje sa raczej mizerne, nie mam pojecia jak autochtoni radza sobie z takimi cenami? Faktem jednak jest ze z pewnoscia na samochody fortun nie wydaja - wszyscy jezdza poobijanymi europejskimi malolitrazowymi samochodzikami a la Fiat Panda czy inne Cinquecento (benzyna – ponad $3/litr!). Zdarzaja sie tez wieksze samochody ale jesli juz to tez straszliwie sfatygowane i bardzo leciwe. Biedy ogolnie nie widac ale bogato tez nie jest; jakas taka forma posrednia miedzy Hawajami a Dominikana. No i oczywiscie wszystko po francusku, co akurat dodaje kolorytu temu bardzo egzotycznemu miejscu na krancu swiata.
Na koniec: miejscowy obrazek. Jadac po benzyne zatrzymalem sie w pobliskim punckcie widowkowym skad mozna podziwiac panoramiczny widok na Tahiti i okolice. Na mini parkingu stal jeszcze tylko jeden samochod – rozklekotany doszczetnie Citroen. Wszystko przezarte przez rdze, maska zwiazana na kabel, wypatroszone swiatla. Za to drzwi pootwierane a ze srodka, ze zdezelowanego radia slychac harczace na cala pare znieksztalcone dzwieki kubanskiej “Guantanamera”. Na murku kolo samochodu siedzial kierowca – autochton z wieczna ciemnobrazowa opalenizna i mocnym ‘dzierganym' na calym ciele (tatuaze to tutaj powszechnosc). Siedzial tak sobie kontemplujac rozposcierajacy sie przed nim widok i jak na kierowce przystalo, popijal obficie piwko z butelki.
Ot, taki lokalny koloryt.

Tuesday, December 4, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
4 comments:
Jeszcze raz....super fotki!!!!
Widze ze jednak Ja mial bym maly problem w Tahiti....nektar(piwo) taki wspanialy i taki drogi!!! Cos za cos;) w koncu taki krajobraz to lepiej widziec bez procentow:):) A procenty to napewno sie znajda po waszym powrocie:):):):)
Gabrysi i Dorotce bardzo sie podobaja zdjecia....no i jak tu nie zazdroscic:):)
A pro po Tomek???, przeciesz mowiles ze zabrales BORATa bikini, kiedy bedzie debut????
No i w koncu Wojcikom slonce zaswiecilo w tej dalekiej krainie!
Piszcie, piszcie i zalaczajcie zdjecia - zagaladamy codziennie. Czy tam w ogole sa jacys inni ludzie?!
Piekne zdjecia, Weronika calkiem juz wyglada jak dziewczynka z Tahiti, a Marta to ciagle chowa sie w cieniu. Pokaz ta opalenizne:)
U nas nadal zimno wiec nie macie do czego tesknic, bawcie sie dobrze...i uwazajcie na jadowite ryby:)
Dziekuje za miale.
Co do mojego wystepu w stroju Borata, to z powodu ponownego pogorszenia sie pogody zostaje on przesuniety na czas niekreslony.
NOT!!!!!!!!!
Oczywiscie zaloze go przy pierwszej nadarzajacej sie okazji!
Co do pustek w resort ot faktycznie ludzi jest tutaj jak na lekarstwo. Pewnie taka pora - low season w turystyce przed Swietami i Nowym Rokiem. Mnie to jednak absolutnie nie przeszkadza, wrecz przeciwnie - jest super! Elegancja Francja (a wlasciwie: Francuska Polinezja), cisza, spokoj i pelna prywatnosc.
Jutro rano wyjezdzamy promem do Papeete tak ze raczej juz chyba zadnych zdjec z Moorea nie zamieszcze. Moze jeszcze cos z Tahiti a jesli nie, to w sobote z Auckland.
Do uslyszenia!
Post a Comment